Dlaczego rozkwitłego piękna dostrzec nie potrafię?
Już topola strzelista powietrzne swe klejnoty
Rozsiała ku uciesze gawiedzi spragnionej.
Już rozkuty z zimy strumień szemrze poprzez równiny,
Jak pięknie — być musi na świecie !
Tylko zrzucić tę storę zapomnienia
Kotarę wspomnień czarniejszych niźli
Środek kamienia w ziemi skrytego.
By w promieniach świtania, brzasku dobroci
Czerpać garściami z kielichów szczęścia
Przez cudowną, choć wyniosłą Panią-Wiosnę podsuwanych.
Plamy światła obumarłe na darninie
Ożywają tchnieniem zbawczego wiatru,
Świeżość zieleni gna po niebiesiech
Wabi owady ku kwiatom rozbujałym na łąkach.
Wszędzie kipi radość, szczęście wyczuć
Zda się w każdym listku tulonym przez tęczę.
A nadzieja, choć pełznie ku mnie wytrwale
Za słaba, by przemóc przeszkody napotkane.
Więc cóż — nie masz dla mnie ratunku?
Błędny rycerz życia, nagrody poszukując
Nigdy jej nie odnajdzie i zawżdy ku
Niewyśnionemu podążać będzie?
Pisząc — by świat swój kreować,
By mieć gdzie wędrować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz