sobota, 6 kwietnia 2013

W Morskim Oku

Właśnie Ty rozpromieniasz me życie,
Sycisz oczy bajecznym pięknem,
Koisz umęczoną duszę,
Sprawiasz, że świat staje się bardziej
Przyjazny, bardziej
Ludzki, bardziej
Kochany.

Czym ja niegodny na to zasłużyłem,
Czy cud to może zwyczajny?
Bo nie sen to chyba.
Któż byłby zdolen śnić tak pięknie,
Tak długo?


1995.03.10 Morskie Oko

wtorek, 2 kwietnia 2013

To miejsce jak zaczarowane

To miejsce jak zaczarowane mnie przenosi
W marzeń krainy, góry snów i jeziora tęsknoty.
O co tylko ma dusza poprosi, wnet jaźń otrzyma,
Cisza łaskawa otoczy łagodnym uściskiem.

Strzępy myśli niczym spienione na morzu fale
Toczą boje zaciekłe, o prymat nad sobą wytrwale.
Lecz tu, ku ciszy podążam, w Słońca kierunku
Rejs rozpoczynam. By spokój odnaleźć,
By w głębi swej zatonąć. Moc poczuć.

Tu nikogo nie spotkam, kto krzywdę wyrządza.
Tu sam sobie tłumem jestem i sam
W samotności się pogrążam.

Każdy ma taki świat, trzeba tylko go odnaleźć.
Ta zagadka proste ukrywa rozwiązanie.
Kto ją odgadnie — najszczęśliwszym będzie.

1995.07.03 Toruń

środa, 27 marca 2013

By każdy miał pieśń natchnioną...

Przecież już wiosna,
Dlaczego rozkwitłego piękna dostrzec nie potrafię?
Już topola strzelista powietrzne swe klejnoty
Rozsiała ku uciesze gawiedzi spragnionej.
Już rozkuty z zimy strumień szemrze poprzez równiny,
Jak pięknie — być musi na świecie !

Tylko zrzucić tę storę zapomnienia
Kotarę wspomnień czarniejszych niźli
Środek kamienia w ziemi skrytego.
By w promieniach świtania, brzasku dobroci
Czerpać garściami z kielichów szczęścia
Przez cudowną, choć wyniosłą Panią-Wiosnę podsuwanych.

Plamy światła obumarłe na darninie
Ożywają tchnieniem zbawczego wiatru,
Świeżość zieleni gna po niebiesiech
Wabi owady ku kwiatom rozbujałym na łąkach.
Wszędzie kipi radość, szczęście wyczuć
Zda się w każdym listku tulonym przez tęczę.
A nadzieja, choć pełznie ku mnie wytrwale
Za słaba, by przemóc przeszkody napotkane.

Więc cóż — nie masz dla mnie ratunku?
Błędny rycerz życia, nagrody poszukując
Nigdy jej nie odnajdzie i zawżdy ku
Niewyśnionemu podążać będzie?
Pisząc — by świat swój kreować,
By mieć gdzie wędrować?

1995.06.09 Barbarka (Toruń)

niedziela, 17 marca 2013

Rekolekcje wielkopostne 2013

Rekolekcje wielkopostne w Peterborough (UK). Marzec 2013
W marcu bieżącego roku gościł w Peterborough (UK) znany ksiądz egzorcysta Andrzej Trojanowski TCH. Wygłosił on bardzo ciekawe Rekolekcje wielkopostne.
Pomyślałem, iż być może znajdą się osoby zainteresowane ich wysłuchaniem, dlatego też zarejestrowałem wszystkie wygłoszone kazania w całości.
Nagrywałem smartfonem, dźwięk jest jedynie mono, ale na ile potrafiłem, na tyle oczyściłem nagrania z szumów. Wszystkie tytuły pochodzą ode mnie.
Gorąco zapraszam do wysłuchania całości:
  1. Wstęp  pobierz: audio  YouTube
  2. Wróżbiarstwo, amulety — i co dalej  pobierz: audio  YouTube
  3. O przebaczeniu  pobierz: audio  YouTube
  4. Kryształy dobra  pobierz: audio  YouTube
Ksiądz Andrzej Trojanowski jest zapewne najbardziej znany za sprawą głośnego dokumentu „Egzorcyzmy Anneliese Michel”, zrealizowanego przez Lecha Dokowicza i Macieja Bodasińskiego (więcej o samym filmie tutaj).

sobota, 9 marca 2013

Dla A. II

Czemu drżysz, gdy myśli me Tobie odsłaniam?
Przybliż swe serce, szczęścia nie porzucaj,
Czyż wolności Twej istnieć zabraniam?
Wołam jeno do Cię: nie odrzucaj!


Pieśni tkliwe na wietrze chybocą,
Czyniąc nam mądrości swej wykładnię
By, gdy serca nasze wspólnie załopocą,
Znały wieków dojrzałą poradnię.


Lata minęły, młodość przebrzmiała
Suma doświadczeń wspiera sumień potęgę,
A nasza miłość wszystkie dni te przetrwała.
Idziemy dalej, razem przebrniemy przez życia
                         włóczęgę.

1996.08.17 Polana Sralówki (Gorce)

Wyjątki z pamiętnika — problemat nr 2


Na świat patrzymy poprzez uczucia —
— krzyk rozsądku więźne w krtani rozumu.

Psychika — to lustro, w którym zobaczylibyśmy SIEBIE, gdyby nie zabrudzał go świat naszych lęków i fatalnych przeinaczeń rzeczywistości, stymulowanych nie­kon­tro­lo­wa­ny­mi reakcjami emocjonalnymi. Istotnie, bardzo trudno zauważyć, że czynnikiem, który w sposób trudny do oszacowania zakłóca wizję i fonię naszego odbioru świata, jesteśmy my sami. Co więcej, można powiedzieć, choć zabrzmi to w pierwszej chwili pewno dość głupio, że jesteśmy jak telewizor, który choć świadom jest swej zasobności w programy, nie jest w stanie o nich decydować, wszak pilot, skądinąd wchodzący w skład kompletu, jest poza naszym zasięgiem. Potrzebny jest ktoś, a tak naprawdę spora grupa ludzi, która posłuży się tym pilotem i pomoże przeprowadzić nam przegląd swego wnętrza, przybliżając nas tym samym do zgłębienia prawdy o sobie samym. Nasza jaźń pozostaje w cieniu niepewnych domysłów, ujawniając swe tajemnice podczas kontaktów z innymi osobami, które niejako pozwalają nam wykreować siebie, z morza potencjalnych kształtów wybrać te odpowia­da­ją­ce naszej wizji świata i naszej w nim roli i pasujące do preinstalowanych, ogólnych zarysów naszej osobowości.

Idealna literatura — której każde słowo
zostało położone na wadze sumienia.

Konstatacja, że to pięknie, iż tak różnimy się między sobą, staje się udziałem chyba każdego z nas, w odpowiednim momencie żywota. Zdobyte uprzednio doświadczenie dopowiada, że człowiek jest zdolny w temacie, który go wyróżnia spośród innych, dojść do mistrzostwa. Niestety, tuż za rogiem tej nowej ulicy poznania, czają się dwa nieubłagane pytania. Czy każdy może być w czymś najlepszy? Czy i ja to coś odnajdę?

1996.03.04 Toruń

niedziela, 24 lutego 2013

Wciąż nadchodzisz, choć od zawsze jesteś

A kiedy przyjdziesz, obym nie spał
Bo nagrody ujrzeć nie zdołam.
Żaden cień blasku Twego nie przyćmi
— czy ja miłości warunkom podołam?

Wszak gdy mnie miłowania wodospadem
Przygnieciesz, zadusisz pianą przeogromnej
Dobroci — jakżeż nie utonę, nie zaniknę
W Tobie bez pamięci, bez końca…

Ocuć zemdlałego, wlej w wysuszone gardło
Rozkoszy Twych warg, przytul sercem Twym
Rozedrganym tęsknotą. Gdzieżeż jeszcze taka
Muzyka, tak smętnie by gwiazdy z nieba
zrzucała?

Jam nagi bez Ciebie, w pojedynkę nieistotny.
Dla takiej błahostki zerwałaś cumy, pomknęłaś
W świat tak okrutny, tak zazdrosny, bezlitośnie
Nieprzyjazny i zawistny — bo przegrany Twoim
brakiem.

Tak — to horyzont, lecz już się nie boję
Tyś we mnie i obok — więc do końca dostoję…

2003.03.05 Rozgarty

sobota, 23 lutego 2013

Dla A.

O świtaniu, w blasku perełek rosy
Słońce nieśmiało po drzewach przemyka,
W kielichy kwiatów promykami puka.
Budzi się dzień, ten kolejny.

Już gwiazdy gasną, bledną im lica
Lecz cóż gdy wokół tak cudna okolica
Wiatru poszum, wody szemranie
Na długo w pamięci mej pozostanie.

Zieleń soczysta nektarem dla oczu
Ptasie trele najpiękniejszą melodią
A gdzie zagadki rozwiązanie —
Takiż piękny ten świat,
Dlaczego ?

Marzeń niespełnionych worek ukryty,
Bo choć zdobyte gór szczyty,
Żal gdzieś pozostał nieutulony.
Czegoś zabrakło, tegom świadomy.

1994.09.22 Toruń

Wyjątki z pamiętnika — problemat nr 1

Ktoś mi kiedyś powiedział, że lepiej spod
przymrużonych powiek nieco lękliwie spoglądać
w przyszłość, aniżeli z szeroko otwartymi
oczami, śmiało oglądać się za siebie, w przeszłość.

Tak jak zapewne i Ty byś postąpił, obruszyłem się może trochę na zapas, jeszcze nie wiedząc, czy naprawdę właśnie tak to odbieram.

Mijały wszelako lata, niektóre z nich pozostawiały wrażenie, jakby trwały nie rok wcale, a co najmniej trzy lata. Inne przeciwnie — z trudem przypominałem sobie jakiekolwiek wydarzenia osadzone w tamtym konkretnym czasie. Stale otaczali mnie ludzie; lecz raczej tak, jak na ulicy — gdy owszem, tłum niemały, ale ludzie jedynie mnie mijają, czasami może potrącają, ale i to zazwyczaj niechcący. Czasami czułem się wręcz tak, jakbym w jakiś niepojęty sposób dostał się do jakiegoś filmu — zamiast być jego widzem, stając się jednym z jego bohaterów. Przy czym, bohaterem-nieudacznikiem, pomyłkowo zwerbowanym do obsady.

I tak obijając się o te wszystkie dni życia, napotykając na swej drodze rozliczne przeszkody, bariery czasem tak wielkie, iż nawet obejść je było nieludzko trudno, napotykając nieliczne okruchy życzliwości ze strony bliźniego, znalazłem w stercie papierzysk tę małą karteczkę. „… lepiej spod przymrużonych powiek …”; nawet nie poczułem łzy toczącej się po policzku; tyle lat minęło, a tamte proste słowa wciąż tak aktualne, teraz już nie mam co do tego żadnych wątpliwości. To żaden heroizm rozpamiętywać dni przeszłe, podsycać dumę tymi wspaniałymi, wielkodusznie przymykać oko na tamte (chyba nieliczne, prawda?!) życiowe wpadki i nie­po­wo­dze­nia. Ileż odwagi trzeba, by choć lękliwie zerknąć w drugą stronę, spróbować objąć planami nie dzisiejsze popołudnie, przy ciepłej herbatce, ale całe lata naprzód. Wykrzesać z siebie choć tę odrobinę męstwa, by podjąć próbę ich realizacji, by później — po latach — owszem, spojrzeć ponownie wstecz, ale już z jakże odmiennej perspektywy. I tak jest niewątpliwie lepiej…

1997.10.16 Polana Sralówki (Gorce)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Uśmiech, ten próg nadziei

A wystarczy prosty uśmiech
By mgła rozwiała swe zastępy,
By niebo obwieściło powrót Słońca
A człowiek uniósł głowę i spojrzał śmiało.

Jak to pięknie, gdy nadzieja kryje się
Otwarcie za każdym załomem, plącze się
Pod nogami, dopominając się o należne jej
Prawa. Potęga jaźni zmierzona ogromem
Natury rozbrzmiewa wówczas chórem
Stutysięcznym, milionowym, muzyką nieodgadnioną.
Widnokrąg już nie zdoła pomieścić
Natłoku zdarzeń, spraw do załatwienia
I serca słów ochotnego, rozpalonego żarem
Niezagasłym, potężniejącym.

A wystarczy prosty uśmiech
By niebo żywota rozpromienić,
By marzenia pomieszały się z rzeczywistym snem
A człowiek uniósł głowę i spojrzał śmiało.

1995.07.24 Morskie Oko

niedziela, 17 lutego 2013

Co jutro, już dziś — nie później!

Ach, pisać tak, szumieć słowem nieśmiałym,
Wśród gwaru żywota — bez końca!
Ośmielić, odniemówić te frazy
Co uległe czasu władzy, opadły
Na dno czary zwątpienia, przybite
Złomem bezwiedzy, bezczucia, słowem — 
— bezżycia…

Zaintonować pieśń serca poszumną
Odsłonić duszy obraz, z przestrachu
Falujący we wiatru pogardy i niezrozumienia
podmuchach…
Żyć, tętnić, tworzyć, nie usychać zbyt wcześnie,
Za młodu…!


1996.08.16 Polana Sralówki (Gorce)

Dziękując za już, prosząc o wciąż

Nim pamięć zatrze swe ślady,
Nim czas odepchnie to w dal,
A wspomnienia przykryją nowe ich złóż pokłady
I miękka materia uczuć przerodzi się w stal.

Póki wystarczy powieki duszy nieznacznie unieść
By dojrzeć świeżo wykute granity przeszłych dni,
Co ogrom swego blasku jeszcze wybrzmieć nie zdołały
A już pielgrzymi by tu dotrzeć, nie szczędzą swych stóp.

Śpieszmy tam razem, tłumnie rozbrzmiejmy swą obecność.
Syćmy swe oczy cudów widokiem, odciśniętym w skale,
Rozperlonym w błękicie żył potoków i morza skraju
Co użyźnia pustynię losu bytowania jałowego
I ból otula nawozem, co z kochania siły wytworzon
Bym nie zginął, nie obumarł, bym do obietnicy raju
Dotarł, mimo wichury losu, co smaga mą twarz.

Póki jeszcze wrażenia i pamięć są świeże,
Niezakrzepłe skorupy czasu osadem.
Póki kurz zdarzeń nie zaćmi, nie wygładzi
Ostrości odczuć, nie osłabi potęgi nadziei
I nie zagłuszy obietnicy szeptanej ustami przyszłości.


1998.03.13 Toruń

sobota, 16 lutego 2013

Deszcz, samotności mej łzy

Taki szum, a taka cisza przecież —
To tylko deszcz samotność swą rozbija
O niewzruszoną, nielitościwą ziemię.
Oto łzy moje skrywane, zwielokrotnione
Nieba echem, okrywają zieleń płaszczem
Smutku mego.

Taki lęk, a taki spokój przecież —
To tylko wiatr trwożliwymi podmuchami
Smaga beznamiętne, bezwspółczulne skały.
Oto strach mój, niepewnością jutra rozbudzany,
Rozprasza się wokoło, porażając okolicę widmem
Przestrachu mego.

Tak sączymy krople bólu naszego w glebę
Niewinną, coraz mniej pewni osuszenia pokładów
Tęsknoty posmutniałej, Słońca promieniami — nadziei
Posłańców nieulękłych, niestrudzonych w walce
Przeciw pustniejącej egzystencji, ociemniałym perspektywom
Pokrytego ran bliznami, niespokojnego żywota.

Czy to góry chmury gonią, czy to my karlejemy —
Jednako szczyty marzeń odlegleją, cienia nadziei
Szansy nie ostawiając w morenach rajskich lodowców,
Których radosny poblask beztroski pełznącego niespiesznie
Istnienia, już jutro miał się stać naszą codziennością.
W wędrówce powolnej po sam kres horyzontu zdarzeń,
Szczęśliwości których zrozumieć i docenić zapewne
Nigdy byśmy nie zdołali…

A wiatr bez ustanku smaga, deszcz tak często szumi,
Nasza trwoga tonie w smutku, któren posiadł
Tajemnicę niewysychającego źródła.
Kto z nas pierwej odejdzie w losu niepamięć,
Bez żalu…?


1998.06.12 Polana Sralówki (Gorce)

niedziela, 10 lutego 2013

Dokąd szumisz, wietrze mój miły?

Dokąd szumisz, wietrze mój miły?
Ptaki już wczoraj cię oznajmiły,
Nim rozpocząłeś pokaz swój o świtaniu.
Każdy wszak marzy o takim powitaniu.

Komuż płaczesz, deszczu mój miły?
Za tobą kwiaty już wczoraj tęskniły,
Nim potańcówkę z chmurami dziś zaczynałeś
Hymn memu światu już odśpiewałeś.

Dokąd mroczysz, zmroku mój miły?
Z tobąż te sny co się wczoraj spóźniły?
Nim Słońca promień ostatni otoczysz
Powiedz — jakimż mnie życiem jutro
zaskoczysz?


1996.08.19 Polana Sralówki (Gorce)