Nim czas odepchnie to w dal,
A wspomnienia przykryją nowe ich złóż pokłady
I miękka materia uczuć przerodzi się w stal.
Póki wystarczy powieki duszy nieznacznie unieść
By dojrzeć świeżo wykute granity przeszłych dni,
Co ogrom swego blasku jeszcze wybrzmieć nie zdołały
A już pielgrzymi by tu dotrzeć, nie szczędzą swych stóp.
Śpieszmy tam razem, tłumnie rozbrzmiejmy swą obecność.
Syćmy swe oczy cudów widokiem, odciśniętym w skale,
Rozperlonym w błękicie żył potoków i morza skraju
Co użyźnia pustynię losu bytowania jałowego
I ból otula nawozem, co z kochania siły wytworzon
Bym nie zginął, nie obumarł, bym do obietnicy raju
Dotarł, mimo wichury losu, co smaga mą twarz.
Póki jeszcze wrażenia i pamięć są świeże,
Niezakrzepłe skorupy czasu osadem.
Póki kurz zdarzeń nie zaćmi, nie wygładzi
Ostrości odczuć, nie osłabi potęgi nadziei
I nie zagłuszy obietnicy szeptanej ustami przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz